Nie ma nic piękniejszego jak obcowanie z Księgami, na kartach tytułowych których widnieje rok do 1800. ich piękno zamknięte jest w skórzanych oprawach. Na kartach tytułowych daty napisane są liczbami rzymskimi (zdarza się, że pod nimi Ktoś ołówkiem wpisuje przeliczone liczby arabskie, które odpowiadają rzymskiej symbolice). Okładki grube a zarazem miękkie i lekkie. Niejednokrotnie zadziwiająca jest waga w stosunku jej objętości. Te książki wykonane są z papieru czerpanego o dużej domieszce bawełny. Papier taki jest bardzo wytrzymały, a druk na nim jest nie tylko wyraźny, jest głęboko tłoczony – można śmiało określić, że treść jest wtłoczona w papier na zawsze.
Oczywiście nie można zapominać o c czarującym zapachu przybrązowionej celulozy ksiąg XIX wieku. Zapach ten porównuję do czekolady. Ma on jednak wiele wad. Stuletnie egzemplarze kruszą się i szczępią się brzegi – ale czy jest coś piękniejszego od starej ksiażki kucharskiej, której Nowe Życie zaczyna się w skórze (?) albo w płóciennej nowiutkiej okładce?